Marian Bogusław Przyklang
współzałożyciel i wiceprezes Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych
Powstająca po latach niewoli Polska znalazła się w skomplikowanej sytuacji strategicznej, będącej konsekwencją przemian politycznych zachodzących w Europie Środkowo-Wschodniej. Położona między dwoma wielkimi sąsiadami Niemcami i Rosją sowiecką, musiała przeciwstawić się agresywnej polityce tych państw. Położenie to stanowiło fundament polskiej rzeczywistości. Było zarazem głównym dylematem bezpieczeństwa Polski co najmniej od schyłku XVIII stulecia, gdy Polska utraciła niezależny byt narodowy.
Powstanie niepodległej Polski było przez Niemców uważane za największy cios, jaki mógł ich dotknąć, zważywszy, że od wieków odbywał się „Drang nach Osten” i trwały antagonizmy niemiecko-polskie. Od wieków Niemcy uważali Polskę za swego dziedzicznego wroga Erbfeind). Politycy niemieccy uważali Polskę za efemeryczny twór traktatu wersalskiego, państwo „sezonowe” (Saisonstaat) niezdolne do samodzielnego bytu. Tendencjom tym towarzyszyły nadmiernie wygórowane aspiracje mniejszości narodowych. Niemcy i Rosja sowiecka nie pogodziły się z powstaniem Polski i z warunkami traktatu wersalskiego, których faktycznie nie uznawały.
Władze polskie zdawały sobie sprawę z konsekwencji położenia geopolitycznego kraju, istnienia ścisłych związków między polityką sąsiadów i aktywnością wywiadowczą ich mniejszości narodowych wobec naszego państwa. Działalność tę ułatwiały przywileje nadane mniejszościom narodowym w tzw. Małym Traktacie Wersalskim. Tragicznymi w skutkach dla naszego narodu okazały się działania siatek szpiegowskich i opracowane przez nie listy proskrypcyjne, które posłużyły do eksterminacji inteligencji i likwidowania narodu polskiego. Na listach proskrypcyjnych tylko na Pomorzu znalazło się ponad 65000 osób. Realizacja tych planów rozpoczęła się pierwszego września 1939 r. w dniu wybuchu drugiej wojny światowej. Drugiego września 1939 r. rozpoczął działalność obóz koncentracyjny Stutthof, do którego kierowano aresztowanych Polaków w miarę zajmowania terenów polskich.
Gdynia została zajęta 14 września 1939 r. Ujawniła swą działalność mniejszość niemiecka. Pierwsze aresztowania objęły ponad 4000 mężczyzn gromadzonych w prowizorycznie organizowanych obozach selekcjonowania na podstawie list proskrypcyjnych. Kierowano ich bez sądu do obozów koncentracyjnych, więzień lub do bezpośredniej likwidacji. Już w październiku 1939 r. wiedzieliśmy, że w lasach wokół wsi Piaśnica mordowani są Polacy. Dzisiaj wiemy że w Piaśnicy znajdują się groby 12000 do 14000 zamordowanych Polaków, w lesie szpęgawskim koło Starogardu – 7000 Polaków. Inne miejsca mordów to w Mniszku pod Świeciem i w Dolinie Śmierci koło Chojnic.
Wysiedlenia polskiej ludności rozpoczęły się w październiku 1939 r. w atmosferze terroru, wyrzucając ludzi z domów w ciągu najczęściej 15 minut. Przed wysiedleniem proponowano podpisanie volkslisty. Wysiedlenia były wielką improwizacją noszącą pozory organizacji. O wysiedleniu informowały obwieszczenia plakatowe i informacje ustne pomiędzy Polakami. Nie było wiadomo, kiedy nastąpi wysiedlenie. Obozy były prowizoryczne. Nie ma po nich śladu. Wysiedleni nie otrzymywali żadnych dokumentów stwierdzających wysiedlenie i pobyt w obozie. Tryb był nagły i niespodziewany. Najczęściej w godzinach 05.00–06.00 rano – łomot do drzwi. Wejście Niemca z krzykiem do mieszkania. Polecenie ubrania się i spakowania w ciągu 15 minut. Opuszczenie mieszkania i pozostawienia klucza w drzwiach. Przeniesienie do obozu przejściowego lub bezpośrednio na dworzec kolejowy z zakazem powrotu do mieszkania.
Transport do nowych miejsc osiedlenia odbywał się w towarowych 15 tonowych wagonach po 20–30 osób. Transporty konwojowane były przez uzbrojonych żołnierzy Wehrmachtu i SS. Konwojenci byli nastawieni do nas niechętnie, a nawet wrogo. Różne były trasy przejazdów do docelowych miejsc osiedlenia i różny czas trwania podróży. Kontakty z mieszkańcami mijanych miejscowości były utrudnione. Podróż trwała około 14 dni z szybkością 40–50 km/godz. i krótkimi postojami na stacyjkach i w lasach. W czasie postojów wolno było wychodzić z wagonów, poruszać się wewnątrz otaczającego pierścienia konwojentów i załatwiać potrzeby fizjologiczne. W czasie jazdy pociągu potrzeby fizjologiczne były załatwiane przez uchylone drzwi wagonu.
Do picia otrzymywaliśmy wodę z tendra używaną do zasilania kotła lokomotywy. Nasza droga do Częstochowy prowadziła przez centrum Wrocławia. Pociąg zatrzymał się na jakimś wiadukcie z widokiem na ruchliwą ulicę i tramwaje. Pociąg po zatrzymaniu się został otoczony przez konwojentów. Pozwolono nam wysiąść i na torach wokół wagonów załatwiać potrzeby fizjologiczne, dzieci, kobiety, mężczyźni – wszyscy razem, obok siebie. Zjawiły się sanitariuszki Czerwonego Krzyża z koszem kromek chleba posmarowanych margaryną i dużą bańką kawy z mlekiem. Ustawiono nas w kolejkę i w trakcie rozdawania chleba i kawy ekipa filmowa kręciła film. Po nakręceniu „kroniki” zakończono rozdawanie chleba i kawy.
Postój w centrum Wrocławia trwał kilka godzin W wagonach było ciasno, panował tłok, brakowało miejsca do spania, a nawet do siedzenia. Po czternastu dniach jazdy, po północy, pociąg zatrzymał się na stacji Częstochowa-Stradom. Drzwi w wagonach były zamknięte .Wagony były kolejno zatrzymywane przed silnie oświetloną rampą kolejową otoczoną pierścieniem uzbrojonych konwojentów. Otwarcie drzwi było nagłe. Do wagonu wskoczyło dwóch Niemców i krzycząc wyrzucali nas wraz z bagażami na rampę. Oślepieni światłem wpadaliśmy jeden na drugiego i na bagaże. Ustawiono nas w czwórki i konwojowani przez miasto. Zostaliśmy doprowadzeni do koszar Polowej Artylerii Lekkiej Wojska Polskiego przygotowanych jako obóz przejściowy, w którym odbywała się ścisła kontrola tożsamości wysiedlonych. Nie można było wyjść lub opuścić obozu przed otrzymaniem formalnego zwolnienia Spaliśmy na podłodze posypanej słomą. Wyżywienie to zupa, chleb z margaryną i gorzka zbożowa kawa. Niemcy weryfikowali wysiedlonych na podstawie posiadanych dokumentów i list proskrypcyjnych przygotowanych przez niemiecką mniejszość narodową (piątą kolumnę). Wysiedleni opuszczali obóz i byli kierowani do nakazanych miejsc nowego osiedlenia.
Część wysiedlonych zniknęła z obozu bez śladu i pozostawieniu informacji, w jakim kierunku zostali skierowani. Prawdopodobnie zostali wysłani do przymusowej pracy, do więzień, do obozów koncentracyjnych lub zostali zlikwidowani, bo i o tym chodziły wieści wśród wysiedlonych. My po trzech tygodniach zostaliśmy zwolnieni z obozu z nakazem osiedlenia się w miejscu urodzenia – w Zawierciu (Zagłębie Dąbrowskie) o zmienionej nazwie na Warthenau i wcielonym do III Rzeszy.
Z Gdyni przemianowanej na Gotenhafen i przeznaczonej na bazę niemieckiej marynarki wojennej wysiedlono ponad 80.000 Polaków uznanych za element niebezpieczny. Wysiedleni stracili dorobek życia i jeśli byli na liście proskrypcyjnej, także życie. Po powrocie do Gdyni nie odzyskali niczego. Administracja niemiecka nie była przygotowana do tak masowych wysiedleń. Zorganizowane obozy, na podstawie zebranych doświadczeń, powstały dopiero w 1940 r. Wysiedleni z Gdyni nie mają dowodów, że zostali wysiedleni i byli w obozach przejściowych. Nie są uznani za prześladowanych i poszkodowanych przez III Rzeszę niemiecką.
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. i zbudowaniu II Rzeczpospolitej Niemcy i Rosja zdecydowały się na eksterminację narodu polskiego i ostateczną likwidację Polski, do czego wstępem były wysiedlenia, zsyłki na Sybir i wymordowanie przytłaczającej większości patriotycznej inteligencji polskiej w jej zachodniej, jak i wschodniej części.
To, co przeżyłem po 14 września 1939 r., opisałem tutaj skrótowo. Lata okupacji, to lata głodu i strachu. Ukrywanie się w okresie luty 1942 – luty 1944 r. w Generalnej Guberni, a do końca okupacji niemieckiej praca od godz. 6.00 do 17.00 jako robotnik w Hucie Hultchinski za 25–30 DM (marek niemieckich) miesięcznie. Zawiercie wyzwolono 11 stycznia 1945 r. Życie wracało do pewnej stabilizacji społecznej. Uruchomiono gimnazjum, do którego chodziłem do 15 maja 1945 r.
Do Gdyni powróciliśmy 20 maja 1945 r. Po powrocie nie odzyskaliśmy niczego. Nasze położenie geopolityczne nie ulegnie zmianie. Polska pozostanie tu i tutaj, w tym samym miejscu Europy tak długo, jak długo będzie istniał naród polski. Polska już dwukrotnie traciła i odzyskiwała niepodległość. Musimy zrobić wszystko, by niepodległości już więcej nie utracić. To zależy tylko od nas, od naszej patriotycznej solidarności.
To jest naszym największym wspólnym obowiązkiem.