Kolejny tom materiałów historycznych
Ukazał się kolejny tom zawierający materiały z IV sesji popularnonaukowej poświęconej problematyce wysiedleń Polaków z Gdyni w latach 1939 – 1945 przez okupanta niemieckiego.
Sesja ta, zorganizowana przez Stowarzyszenie Gdynian Wysiedlonych odbyła się 28 listopada 2006 r. pod patronatem Senator RP Doroty Arciszewskiej – Mielewczyk i Prezydenta Miasta Gdyni dr Wojciecha Szczurka w sali obrad Rady Miasta Gdyni. Na sesję licznie przybyli gdynianie wysiedleni oraz młodzież ze szkół gdyńskich. Współorganizatorami sesji byli Powiernictwo Polskie, Instytut Pamięci Narodowej – Oddział Gdańsk, Państwowe Muzeum Stutthof w Sztutowie i Urząd Miasta Gdyni.
Tom otwiera słowo wstępne prezesa Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych, Benedykta Wietrzykowskiego, w którym zwraca on uwagę na wieloletnie zaniedbania w pełnym wyjaśnieniu całokształtu problematyki wysiedleń Polaków z okupowanej przez Niemców Gdyni, na czym zależało kolaborantom okupanta niemieckiego, którzy po zakończeniu wojny w 1945 r. „przeformowali się” na funkcjonariuszy UB i partyjnych aktywistów. Temat wysiedleń z Gdyni i innych miast polskich z ziem wcielonych do III Rzeszy nie znajduje właściwego miejsca w podręcznikach historii.
Senator Dorota Arciszewska – Mielewczyk w swym wystąpieniu otwierającym sesję powiedziała, że „kolejne pokolenia Niemców są edukowane w przekonaniu, iż największą tragedią II wojny światowej był Holocaust oraz … ucieczka – tendencyjnie określana przez samych zainteresowanych jako wypędzenie: ucieczka Niemców (…)”. Taką koncepcję „historii” lansują organizacje tzw. wypędzonych z ich przywódczynią na czele. Jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia, aby prawdziwą historię tamtych tragicznych zdarzeń ujawnić.
W swym referacie prof. dr hab. Andrzej Gąsiorowski z Państwowego Muzeum Stutthof zajął się stanem badań i postulatami badawczymi problematyki wysiedleń ludności polskiej z Gdyni podczas okupacji niemieckiej. Zauważył przy tym znaczenie, jakie w podejmowaniu tej problematyki mają kolejne, organizowane od 2002 r., sesje przez Stowarzyszenie Gdynian Wysiedlonych. Dwie pierwsze sesje poświęcone były w całości problematyce wysiedleń zaś trzecia sesja z 2005 r. koncentrowała się na konspiracji gdyńskiej z okresu okupacji niemieckiej, jak i po 1945 r. W swym referacie autor zwraca uwagę, że w niedostatecznym stopniu wyzyskane zostały dotychczas dokumenty niemieckie, do których dostęp jest obecnie utrudniony. Część z nich może pozostawać w archiwach rosyjskich, część znajduje się w Ludwigsburgu w centralnej placówce do spraw ścigania zbrodni narodowosocjalistycznych, gdzie znajduje się zespół akt zatytułowany „Zbrodnie nazistowskie w Gdańsku – Prusach Zachodnich”. Z zasobów polskich także wiele nie zostało dostatecznie przebadanych pod kątem wiedzy o wysiedleniach, w tym wysiedleniach gdynian.
Prof. dr hab. Bogdan Chrzanowski z Państwowego Muzeum Stutthof na sesji w 2006 r. mówił o Zrzeszeniu „Wolność i Niepodległość” na terenie Gdyni w latach 1945 – 1946. Pisze on – „Po formalnym rozwiązaniu Armii Krajowej na niektórych obszarach ziem zachodnich nadal trwała okupacja niemiecka. Działalność konspiracyjna była więc tam kontynuowana.” Po wyparciu Niemców z Pomorza część oficerów i żołnierzy AK przystąpiła do dalszej pracy niepodległościowej. Działalność WiN na Pomorzu została przerwana na skutek aresztowań, ale ich idee niepodległościowe długo oddziaływały na społeczeństwo pomorskie, w tym także Gdyni. Szczególnie wysoką cenę za swój patriotyzm płaciła młodzież.
Prawnych aspektów wysiedleń, w tym wysiedleń gdynian dotyczył referat prokurator Elżbiety Rojowskiej z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN Gdańsk. Przypomniała ona historię kształtowania się jeszcze w XIX wieku i na przełomie wieku XX prawa międzynarodowego dotyczącego konfliktów zbrojnych, w tym ochrony praw człowieka w czasie wojny. Uchwalone w czasie konferencji międzynarodowej w Hadze w roku 1899 i 1907 konwencje stały się jedną z podstaw powołania Międzynarodowego Trybunały Wojskowego sądzącego zbrodniarzy nazistowskich po II wojnie światowej. Deportacja ludności polskiej z Gdyni stanowiła naruszenie norm IV Konwencji Haskiej, a jako zbrodnia wojenna i zbrodnia przeciwko ludzkości była przedmiotem oskarżenia przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze.
Trudny temat podjęła Sylwia Bykowska z Biura Edukacji Publicznej IPN Gdańsk, która analizowała rehabilitację polskiej ludności rodzimej na terenie województwa gdańskiego ze szczególnym uwzględnieniem Gdyni. Niemcy na Pomorzu, a więc i w Gdyni realizowali swoje bardzo wyraźnie sprecyzowane plany germanizacyjne. Nie było to nic nowego, bo od wieków zaznaczało się niemieckie parcie na Wschód, trwało ono przynajmniej od czasów krzyżackich i pamiętnej rzezi gdańszczan. Była to kolonizacja terenów nigdy do Niemców nie należących z wszelkimi brutalnymi i podstępnymi konsekwencjami tego zjawiska. Szczególnie okres zaborów i pruskiego panowania na tych ziemiach dawał okazję do różnych germanizacyjnych procederów niemieckich okupantów. W tej sytuacji jako co najmniej nieprecyzyjne należałoby przyjąć zdania Sylwii Bykowskiej, że „wyróżnikiem dziejów Pomorza Gdańskiego była zmienność jego przynależności państwowej, a wraz z nią ścieranie się na tym obszarze interesów dwóch grup ludności – polskiej i niemieckiej.” Brzmi to zbyt ogólnikowo, a niemiecką agresję na ziemie polskie przedstawia jako zaledwie „ścieranie się interesów”. Nie było to żadne „ścieranie się interesów”, tylko walka w obronie polskości tych ziem należących od wieków do państwa polskiego. Także trudno uzasadniać poczynania germanizacyjne – ożywieniem tzw. „procesów narodowotwórczych w połowie XIX w.” które „ogarnęło regionalne grupy etniczne – Kaszubów i Kociewiaków.” Co najmniej dyskusyjne jest owo „ożywienie procesów narodowotwórczych”, a w każdym razie popychanie w tym kierunku Kaszubów i Kociewiaków przez Niemców, a nawet Rosjan było realizowaniem starej kolonialnej zasady „dziel i rządź”. Wyraźnie widać to także w hitlerowskich założeniach polityki germanizacyjnej, która również uwzględniała w swej perfidii elementy regionalizmu kulturowego na Pomorzu, które w dalszej perspektywie, kiedy Europa po Ural byłaby już w całości germańska, zostałyby całkowicie wyeliminowane.
W swym referacie Sylwia Bykowska omawia rozliczne trudności, a niekiedy i tragedie, które doświadczali Polacy, którzy w czasie okupacji podpisali którąś z grup narodowościowych niemieckich. Znaczna część z nich była do tego brutalnie zmuszana, zaś w 1945 r., gdy wkroczyły wojska radzieckie nie brano pod uwagę takich „subtelności”. Wiele z tych osób trafiło do radzieckich obozów, z których nigdy nie powrócili, wśród nich także byli gdynianie. Polskie władze londyńskie i podziemne w czasie wojny nie miały jasnej orientacji w sytuacji Polaków na terenach wcielonych do III Rzeszy i sprawę tą pozostawiły bez dostatecznego oficjalnego ustosunkowania się. Podczas gdy na terenach zajętych przez Niemców trzeba było wyraźnie zadeklarować – dobrowolnie lub pod przymusem – swą chęć przynależności do narodu niemieckiego, to na terenach zagarniętych przez Rosjan po prostu wręczano Polakom radzieckie dowody przynależności do sowietów nikogo o zdanie nie pytając – co kraj, to obyczaj.
Proces rehabilitacji polskiej ludności w 1945 r. był trudny i skomplikowany, niekiedy dochodziło do nieuzasadnionych problemów z uzyskaniem świadectwa rehabilitacji. Z drugiej jednak strony nie można się dziś tak bardzo dziwić, że z pewną podejrzliwością patrzono na tych, którzy podpisali Detsche Volksliste. Ludzie, w tym także powracający do Gdyni jej wysiedleni przez Niemców mieszkańcy, mieli wiele złych doświadczeń i wspomnień, gdy „dojczowani” sąsiedzi rabowali ich dobytek. Ten proces rehabilitacji musiał być przeprowadzony, a warunki tuż po wojenne, brak autentycznej polskiej administracji ten proces bardzo utrudniały. Tak czy inaczej cierpienia z tym związane zaliczyć należy do całokształtu cierpień zadanych narodowi polskiemu przez Niemców. Ciekawe by było także z dzisiejszej perspektywy popatrzeć na tych, którzy w ostatnich latach przypomnieli sobie o swym „niemieckim rodowodzie” i wyjechali do RFN, lub oczekują na miejscu jako mniejszość, ilu wśród nich jest owych „zrehabilitowanych”.
Cenną pracą jest referat Moniki Tomkiewicz, historyka – archiwisty z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN Gdańsk na temat zasobów archiwalnych w Polsce, które zawierają dokumenty odnoszące się do wysiedleń gdynian w czasie II wojny światowej. W dalszym ciągu poszukiwania będą trwały na terenie Niemiec. Z wielu ciekawych materiałów archiwalnych odnalezionych przez pracowników IPN przykładowo zacytujmy fragment sprawozdania z działalności Rady Głównej Opiekuńczej w latach 1940-1941 w Radomiu dotyczące wysiedleńców z Gdyni: „Potrzebę pomocy potęguje fakt, że w transportach, które przybyły na teren Generalnego Gubernatorstwa w miesiącu lutym b.r. przeważała liczba dzieci i starców zatem elementu niezaradnego, niezdolnego do pracy i walki o byt.(…) Jednym z najpilniejszych zadań opieki społecznej jest zatem zapewnienie tym nieszczęśliwym dzieciom takich warunków bytu, aby mogły przetrwać ciężkie czasy wojenne.”
W tomie tym znajdujemy też kolejne wspomnienia wysiedlonych gdynian. Maria Szpakowska – Markowska pisze o wojennych losach rodziny znanych gdyńskich lekarzy Wandy i Benedykta Szpakowskich. Pisze ona: „Rodzice pozostawili w Gdyni bogato wyposażone pięciopokojowe mieszkanie wraz z gabinetem lekarskim i aparatem rentgenowskim (tata akurat spłacił za aparat ostatnia ratę), Rentgen został wywieziony albo do Berlina, albo do Gdańska.” Wojnę spędzili w Warszawie.
Stanisława Dworzyńska wspomina brutalne wysiedlenie z Gdyni w dniu 13 października 1939 r., wojenne perypetie w Radomiu, dokąd wywieziono rodzinę, a następnie niewolniczą pracę całej rodziny, także na robotach w Niemczech.
Stanisław Jędrzejczyk jako świadek wydarzeń opisuje przyjazd pociągu towarowego z dziećmi wysiedlonymi z Gdyni w grudniu 1939 r. na dworzec kolejowy w Krakowie – Płaszowie. Z otartych wagonów wyniesiono kilkoro zamarzniętych dzieci, od kilku dni utrzymywał się mróz około – 15 stopni. Gdy żandarmi pozwolili przygodnym podróżnym zabrać polskie dzieci, ojciec autora wspomnień zabrał siedmioletniego Michała z Gdyni i w wielodzietnej rodzinie, jako dwunasty w tej rodzinie, chłopiec przebył wojnę, a w 1945 r. odnalazła go matka po powrocie z robót w Niemczech.
Tom zamyka wiersz członka SGW, Jerzego Fica zatytułowany „Gdynianie!”