Z Internetu – wpis pewnego internauty po tekście Piotra Semki (wspominającego Lecha Kaczyńskiego i dzieje jego rodziny).
13 kwietnia 2010 at 12:29
Przeklęta Ziemia Katyńska zażądała od świata nowych ofiar i świeżej krwi. Najwyższą cenę tej krwawej żądzy znowu zapłacili Polacy. Siedemdziesiąt lat temu ziemię tę zbroczyła niewinna krew najlepszych synów Polski. W 70 rocznicę Zbrodni Katyńskiej Para Prezydencka i najwyżsi dostojnicy państwowi Polski lecieli tam, aby oddać hołd ofiarom, okrutny los sprawił, że sami złożyli najwyższą ofiarę w hołdzie.
How are you? – zagadnęła do mnie jak zwykle sąsiadka, kiedy w sobotnie popołudnie wracałem do domu z jakimiś tam zakupami. Mimo, że mieszkam w Anglii od kilku lat nie potrafiłem tym razem zdobyć się na keep smiling, co zauważyła.
– Czy stało się coś złego? – Nie ustępowała, a ja nie wiedziałem, jak opowiedzieć jej to, co czuję, aby zrozumiała. Opowiedziałem jej o Zbrodni Katyńskiej sprzed 70 lat, kiedy to sowieci wymordowali ponad 21 tysięcy polskich patriotów i o rocznicy, i o tym, że właśnie rozbił się prawie w tym samym miejscu polski samolot, którym na te uroczystości leciały najważniejsze osoby w Polsce, i o tym, że wszyscy zginęli.
– O mój Boże! To straszne! Czy to zamach terrorystyczny? – zapytała z lękiem.
– Nie, to nie zamach terrorystyczny, to tylko zwykła katastrofa lotnicza – odpowiedziałem uspokajającym, chłodnym tonem, zły sam na siebie, za ten chłód w głosie.
– Muszę obejrzeć jakiś serwis informacyjny, nie wiedziałam o tym, przykro mi. Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze – powiedziała i już chciała wchodzić do swojego mieszkania. Właśnie wtedy spojrzałem na nią, a ona zauważyła moje łzy.
– Ty płaczesz? Dlaczego? Czy w tej katastrofie zginął ktoś z twoich bliskich? – zatrzymała się znowu.
– Wiesz, oni wszyscy byli mi bliscy, codziennie bywali w moim domu – powiedziałem, ale widziałem, że nie zrozumiała więc tłumaczyłem dalej – codziennie widziałem ich i słuchałem w telewizji, z jednymi się zgadzałem, z innymi kłóciłem się w myślach, ale oni wszyscy byli bliskimi mi ludźmi, bo kochali Polskę, tak jak ja.
– Oczywiście, ale to… – Nie pozwoliłem jej dokończyć – zginął Prezydent mojego kraju, dlatego płaczę. – Powiedziałem i wszedłem do swojego mieszkania.
I tak od kilkudziesięciu godzin przeżywam tę naszą, wspólną, polską tragedię wraz z żoną i synami, którzy mimo, że mają po lat kilka widzą, że w domu coś się zmieniło. W wolnych chwilach oglądamy wiadomości z Polski, widzimy te tłumy przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu, tysiące palących się zniczy i niezliczone ilości kwiatów. I z tej samej telewizji i od tych samych dziennikarzy, którzy jeszcze tak niedawno wmawiali nam, że “takiego” prezydenta – zaściankowego, niedouczonego, antyeuropejskiego, manifestującego na każdym kroku swoją wiarę, swoje umiłowanie dla wszystkiego, co od stuleci było fundamentem naszej tożsamości narodowej – powinniśmy się wstydzić, dowiadujemy się rzeczy zupełnie innych o Prezydencie.
– Tato, dlaczego ludzie teraz płaczą, przecież kiedyś mówili na prezydenta “Kaczor”? Dlaczego, kiedy Niemcy nazwali go “Kartoflem” Polacy się z tego śmiali? Dlaczego teraz dziennikarze nagle mówią i piszą tyle dobrych rzeczy o panu Kaczyńskim, przecież zamiast mówić to wtedy, kiedy żył, oni woleli słuchać jak Polikot nazywa prezydenta alkoholikiem? Dlaczego gazety pisały, że Kaczyńskiego na pewno ludzie nie wybiorą po raz drugi na prezydenta, skoro teraz piszą, że tylu Polaków płacze po jego śmierci? Tato, dlaczego?…
– Widzisz synku, może w ten sposób ci, którzy mówili i pisali o Prezydencie te wszystkie złe rzeczy teraz chcą to jakoś naprawić, podobnie jak ci, którzy teraz po nim płaczą, zapalają znicze i składają kwiaty na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego, który był Jego domem, może teraz chcą swoimi modlitwami przeprosić Prezydenta, że tak łatwo we wszystkie te złe rzeczy, które przeczytali i usłyszeli o Prezydencie – uwierzyli.
Niestety, nie potrafię inaczej odpowiedzieć na te pytania swojemu własnemu dziecku, a to sprawia jeszcze większy ból. Tym bardziej, że od kilkudziesięciu godzin sam sobie zadaję pytanie: Dlaczego? Zadaję sobie od kilkudziesięciu godzin to pytanie, i nie mogę znaleźć sensownej na nie odpowiedzi. Jest mi przykro, czuję w sercu żal. Zadaję sobie pytanie – co będzie dalej? W katastrofie tej zginęły nasze polskie kwiaty. – Ludzie, bez których moja Ojczyzna będzie musiała zacząć kwitnąć od nowa…
Ale może dzięki tej naszej, polskiej tragedii moja angielska sąsiadka i wiele milionów jej podobnych usłyszy wreszcie prawdziwą historię o tamtej straszliwej zbrodni w Katyńskim Lesie, o którą polski Prezydent tak walczył i którą wykrzyczał swoją śmiercią całemu światu po 70 latach. A może te znicze i kwiaty, łzy i ból jakiego doświadczamy my wszyscy jako Naród, są jakimś dla nas oczyszczeniem, które uzmysłowi nam w końcu, iż z faktu, że Palikot jest Polakiem wcale nie wynika, że my wszyscy – Polacy – musimy być Palikotami, że jesteśmy po prostu ludźmi o wrażliwej, słowiańskiej duszy i szlachetności, która nakazuje nam cieszyć się z cieszącymi i płakać z płaczącymi. A może ta słowiańska dusza i ta słowiańska szlachetność okaże się silniejsza od klątwy Katyńskiej Ziemi, która zamiast nadal dzielić stanie się pomostem łączącym nasze dwa słowiańskie, żyjące obok siebie narody.
Może… – I daj Boże, żeby tak się stało! Bo tylko wtedy ta tragedia i ta śmierć naszych Rodaków i to nasze wspólne cierpienie, ból i łzy, nasze życie i nasze umieranie będzie miało jakiś sens.