Rocznica ludobójstwa na Wołyniu

W lipcu 2008 roku mija 65 rocznica aktów masowego ludobójstwa dokonanego przez ukraińskie UON – UPA  na Polakach od wieków zamieszkujących rozległe tereny na Wołyniu. Tamte wydarzenia dotknęły także członków naszego Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych.

Niemcy w 1939 roku wysiedlając z Gdyni Polaków, którzy przybyli tu z różnych stron kierowali ich najczęściej do miejsc, z których się wywodzili. Rodzice jednej z naszych członkiń pochodzili z Wołynia, ale jeszcze w czasach zaborów wyemigrowali do Francji, do pracy w tamtejszych kopalniach. Gdy Polska odzyskała dostęp do morza i zaczęła budować się Gdynia, jak wielu innych powrócili do Ojczyzny i budowali nasze miasto.
Pewnego dnia jesienią 1939 roku do ich mieszkania przy ulicy Świętojańskiej brutalnie załomotali Niemcy i dosłownie wypędzili z domu, nie pozwalając nawet dokończyć posiłku, na stole pozostały talerze z niedojedzoną zupą. Bydlęce wagony, którymi jechali kierowały się na południe, zatrzymali się w Lublinie. Tam przez kilka tygodni mieszkali w jakimś budynku szkolnym, a następnie – wywiezieni zostali na Wołyń. Niemcy dogadali się bowiem ze swymi ówczesnymi sojusznikami, że na miejsce zamieszkujących  Wołyń Niemców przyślą Polaków, których wysiedlali z Gdyni, a którzy z  Wołynia pochodzili. Wołyńscy Niemcy natomiast ciągnęli ze swym wiejskim dobytkiem do okupowanej Polski. Tu  zapewne zasiedlali opuszczone przez wysiedlonych, lub wymordowanych Polaków gospodarstwa na Lubelszczyźnie lub w Wielkopolsce. Do Gdyni trafiali wówczas przeważnie „fachowcy” z Rzeszy lub zamieszkujący nadbałtyckie republiki  baltendojcze.

Po zajęciu Wołynia przez Niemców, gdy zaniechano już „przyjaźni” z Sowietami sytuacja Polaków, którzy tam przybyli w ramach tej swoistej wymiany stawała się z dnia na dzień coraz trudniejsza i bardzo niebezpieczna. Ukraińcy – teraz oni z kolei w wielkiej przyjaźni z Niemcami – zabrali się do mordowania i wypędzania Polaków. Rodzinę gdynian ocalił wyjazd na roboty do Niemiec, ojciec powiedział im wówczas, że lepiej zginąć pod bombami aliantów niż od ukraińskiego noża.

Władze polskie – zarówno prezydent jak i premier –  kierując się zapewne jakąś przedziwną „kalkulacją” polityczną, tą 65 rocznicę ukraińskich mordów Polaków na Wołyniu potraktowały z dziwną powściągliwością. Sytuacja ta przypomina nieco podobne „kalkulacje”, jakie władze polskie początkowo miały w stosunku do Wolnego Miasta Gdańska i tamtejszej Polonii w dwudziestoleciu międzywojennym, licząc zapewne na ułożenie „dobrych” stosunków z Niemcami, którzy jednak ówczesny Gdańsk coraz bardziej sobie podporządkowywali. Pisze o tych sytuacjach obszernie Brunon Zwarra w swych „Wspomnieniach gdańskiego bówki”, niezwykłym pamiętniku życia i martyrologii Polaków od pokoleń zamieszkujących nasz gród u ujścia Wisły. Tylko prawda może wyzwolić z nienawiści i stać się fundamentem wolności i niepodległości.

la