Pani Irena Kaim, członek naszego stowarzyszenia, w dniu 4 sierpnia 2007 roku obchodziła Swe dziewięćdziesiąte urodziny. Z tej okazji serdeczne życzenia oraz bukiet róż, a także tradycyjne „100 lat i więcej”, odśpiewali uczestnicy cotygodniowego spotkania SGW.
Pani Irena Kaim urodziła się w Janowcu Kościelnym koło Mławy. Kiedy ukończyła trzy lata, wraz z całą gromadką rodzeństwa, a było ich dziesięcioro, przeniosła się z rodzicami do Grudziądza. Ojciec Jej był mistrzem piekarskim – kupił w Grudziądzu piekarnię i tam też Pani Irena chodziła do szkoły. Tak było do 1931 roku, kiedy to ojciec przekazał piekarnię synowi, a sam z żoną i pozostałą gromadką dzieci wyjechał do budującej się Gdyni.
Starsi bracia Pani Ireny pracowali z ojcem przy budowie portu, zaś Ona sama dorywczo sprzątała biura, a następnie przez trzy lata pracowała w szpitalu zakaźnym na Babich Dołach. Była to ciężka praca. W 1938 roku, mając dwadzieścia lat, wyszła za mąż. Mąż Jej pływał na statkach handlowych, a w lipcu 1939 roku został zmobilizowany do wojska i służył w Wejherowie aż do wybuchu wojny.
Pierwszego września 1939 roku rano, gdy rozległy się pierwsze strzały – wspomina – wybiegła na ulicę w Chyloni, gdzie mieszkała, a tam ludzie wołają: „Wojna, wojna!” Powróciła do mieszkania i zabrała dzieci do Strus opodal Siedlec. Tam też 31 maja 1944 roku matka zmarła. Tak to wojna zabrała Jej rodziców i brata Wacława, który zginął 17 września 1939 roku na Pogórzu, gdzie służył jako wojskowy kucharz. Mąż Pani Ireny Kaim także w dniu 17 września 1939 roku został zabrany z Kępy Oksywskiej do niemieckiej niewoli.
Jako że w Warszawie była duża bieda, Pani Irena uciekła z Warszawy do siostry – także do Strus; był tam też jeden z braci. W ten sposób spotkała się z tymi, którzy ocaleli. W 1943 roku mąż Pani Ireny, Jan Kaim, uciekł z niewoli niemieckiej w Stalagu II D nr 6486 i odnalazł Ją wraz z dzieckiem. Pozostał tam do końca wojny. Tam też, na wysiedleniu urodziła drugą córkę i wszyscy razem z teściami wrócili do Gdyni w dniu 9 maja 1945 roku. W Gdyni zastali wszystko rozkradzione. Mąż dostał, jednak, pracę jako marynarz i pływał na statkach przez czterdzieści lat aż do emerytury. Zmarł 24 stycznia 1991 roku w Gdyni.